Nigdy nie ukrywałam, że gdyby nie podróże - te większe i mniejsze to nigdy nie powstałby ten blog. To kuchnie całego świata, ludzie i ich historie, niezwykłe kultury inspirują mnie w kuchni, ale i w życiu. Otwierając się na świat, otworzyłam się na życie. Może to brzmi górnolotnie, ale tak właśnie jest. Nauczyłam się rozumieć, że świat i życie nie jest oczywiste, że to co dla nas wydaje się orientalne czy dziwne przestaje takim być, gdy zrozumie się ludzi danej kultury. To samo dotyczy kuchni - nawet najdziwniejsze smaki dają się polubić, gdy podda się klimatowi, w którym powstają.
Moim największym marzeniem od zawsze było pisanie o tym, co w czasie podróży zobaczyłam i poznałam. Do National Geographic na razie nie startuję, ale niedawno zdarzyło się, że opublikowałam pierwszy podróżniczo-kulinarny tekst w prasie. Długo zastanawiałam się jaki kraj wybrać najpierw, jakie miejsca i których ludzi opisać. Padło na Wenezuelę - kraj, który odwiedziłam w zeszłym roku.
O czym opowiadam w tekście? O coca-coli, jedzeniu robaków, wodospadach, indianach i operacjach plastycznych. Cała historia nasiąknęła rumem, jest pełna komarów i aż pachnie jedzeniem.
Na zachętę fragment tekstu: "Przeszukaliśmy nasze legowiska w poszukiwaniu szczypawic i innych małych przyjaciół, a po donośnym okrzyku "CZYSTO!" godnym funkcjonariuszy ABW, zasunęliśmy nasze moskitiery i mogliśmy wyruszyć na eksplorację dżungli. Po drodze z uwagą przyglądałam się małej Indiance, która swój obiad dzieliła z przepiękną, kolorową papugą. Odrobina ryżu i kurczaka - połowa dla ptaka, połowa dla dziewczynki".
Całość możecie przeczytać online na http://issuu.com/loungemagazyn/docs/48.luty_12/47
Moim największym marzeniem od zawsze było pisanie o tym, co w czasie podróży zobaczyłam i poznałam. Do National Geographic na razie nie startuję, ale niedawno zdarzyło się, że opublikowałam pierwszy podróżniczo-kulinarny tekst w prasie. Długo zastanawiałam się jaki kraj wybrać najpierw, jakie miejsca i których ludzi opisać. Padło na Wenezuelę - kraj, który odwiedziłam w zeszłym roku.
O czym opowiadam w tekście? O coca-coli, jedzeniu robaków, wodospadach, indianach i operacjach plastycznych. Cała historia nasiąknęła rumem, jest pełna komarów i aż pachnie jedzeniem.
Na zachętę fragment tekstu: "Przeszukaliśmy nasze legowiska w poszukiwaniu szczypawic i innych małych przyjaciół, a po donośnym okrzyku "CZYSTO!" godnym funkcjonariuszy ABW, zasunęliśmy nasze moskitiery i mogliśmy wyruszyć na eksplorację dżungli. Po drodze z uwagą przyglądałam się małej Indiance, która swój obiad dzieliła z przepiękną, kolorową papugą. Odrobina ryżu i kurczaka - połowa dla ptaka, połowa dla dziewczynki".
Całość możecie przeczytać online na http://issuu.com/loungemagazyn/docs/48.luty_12/47
Wystarczy kliknąć "click to read" a potem suwaczkiem na górze powiększyć sobie stronę. Ruszając kursorem, ruszacie też całą stroną co ułatwia czytanie.
Miłej lektury!
0 komentarze:
Prześlij komentarz