Cupcakes
to wymysł amerykański. Ja wolę nazywać je babeczkami, bo nie lubię
stosować obcojęzycznych nazw na to co zostało już nazwane w Polsce.
Idealne babeczki muszą być słodkie - nie tylko tak smakować, ale i
wyglądać! Dlatego każdy kto choć raz dekorował babeczki stoczył walkę z
lukrami, kremami i posypkami. Czym i jak dekoruję swoje słodkości?
Właściwie... wszystkim. Mam specjalną szufladę na wszystko czym można
dekorować babeczki, tak jak na zdjęciu wyglądała jeszcze niedawno.
Niestety po powrocie z Anglii i ogromnych zakupach babeczkowych wstyd byłoby jej zrobić zdjęcie ;)
Kremy: Nigdy nie korzystam z gotowych, bo przy miksowaniu zachlapuję nimi całą kuchnię. Zdecydowanie wolę te robione w domu i najczęściej decyduję się na krem twarożkowy, bitą śmietanę lub zwykły krem maślany. Rzadziej używam czekolady (chyba, że robię Delicjowe Muffiny) i lukru. Do wyciskania używam rękawa cukierniczego z Tesco i nigdy na niego nie narzekałam. Mam jeszcze drugi, kupiony za grosze w sklepie "Wszystko po 4 złote", ale na razie leży nieodpakowany. Najważniejsze są tylki, przy ich kupowaniu warto sprawdzić czy są nacięte także na bokach, bo to właśnie te boki nadają kształt wyciskanym kremom.
Posypki: To prawdziwe pole do popisu. Serduszka, gwiazdki, perełki, maczki - nie mogłoby zabraknąć ich w mojej szufladzie. Używam zarówno tych dostępnych w sklepach np. firmy Oetker jak i kupowanych w internecie. Robię też własną posypkę cukrową. Jeśli chodzi o zakupy w sieci to oczywiście zawsze kupuję kilka, kilkanaście rodzajów posypek u jednego sprzedawcy, żeby chociaż trochę opłaciło mi się takie zaopatrzenie. Zapewniam jednak, że dekoracje do babeczek można znaleźć w każdym domu (za przykład mogą posłużyć babeczki renifery).
Kremy: Nigdy nie korzystam z gotowych, bo przy miksowaniu zachlapuję nimi całą kuchnię. Zdecydowanie wolę te robione w domu i najczęściej decyduję się na krem twarożkowy, bitą śmietanę lub zwykły krem maślany. Rzadziej używam czekolady (chyba, że robię Delicjowe Muffiny) i lukru. Do wyciskania używam rękawa cukierniczego z Tesco i nigdy na niego nie narzekałam. Mam jeszcze drugi, kupiony za grosze w sklepie "Wszystko po 4 złote", ale na razie leży nieodpakowany. Najważniejsze są tylki, przy ich kupowaniu warto sprawdzić czy są nacięte także na bokach, bo to właśnie te boki nadają kształt wyciskanym kremom.
Posypki: To prawdziwe pole do popisu. Serduszka, gwiazdki, perełki, maczki - nie mogłoby zabraknąć ich w mojej szufladzie. Używam zarówno tych dostępnych w sklepach np. firmy Oetker jak i kupowanych w internecie. Robię też własną posypkę cukrową. Jeśli chodzi o zakupy w sieci to oczywiście zawsze kupuję kilka, kilkanaście rodzajów posypek u jednego sprzedawcy, żeby chociaż trochę opłaciło mi się takie zaopatrzenie. Zapewniam jednak, że dekoracje do babeczek można znaleźć w każdym domu (za przykład mogą posłużyć babeczki renifery).
Trzeba tylko ruszyć głową. Skórka pomarańczowa, poszatkowana czekolada,
wiórki kokosowe, orzechy, a nawet płatki śniadaniowe, musli i batoniki.
Mogą być też wszelkiego rodzaju cukierki, ciastka, starta skórka z
limonki czy pomarańczy. Na pewno nadają się też żelki, draże, kawałki
owoców i pianki marshmallows. Do tego jeszcze kakao, drobny cukier do
wypieków, cukier puder i cynamon (tymi ostatnimi dekorowałam np. szarlotkę z Morskiego Oka).
Papilotki: Kiedyś korzystałam tylko z jednokolorowych foremek na babeczki. Szybko zrozumiałam, że odpowiednie papilotki potrafią podkreślić charakter wypieku albo dopiero go nadać. Dzięki takim papierowym foremkom możemy też bawić się konwencjami, określać okazję i rodzaj babeczek. Warto z nich skorzystać. Większość z nich nabywam w supermarketach, te wzorzyste pojawiają się tylko raz na jakiś czas (zazwyczaj na zbliżające się święta), bardzo rzadko kupuję w internecie, bo moim zdaniem są bardzo drogie. Ikea, Nanu Nana i Duka lubią też od czasu do czasu zaskoczyć mnie takimi niedrogimi cudeńkami. Wtedy kupuję je bez opamiętania.
Papilotki: Kiedyś korzystałam tylko z jednokolorowych foremek na babeczki. Szybko zrozumiałam, że odpowiednie papilotki potrafią podkreślić charakter wypieku albo dopiero go nadać. Dzięki takim papierowym foremkom możemy też bawić się konwencjami, określać okazję i rodzaj babeczek. Warto z nich skorzystać. Większość z nich nabywam w supermarketach, te wzorzyste pojawiają się tylko raz na jakiś czas (zazwyczaj na zbliżające się święta), bardzo rzadko kupuję w internecie, bo moim zdaniem są bardzo drogie. Ikea, Nanu Nana i Duka lubią też od czasu do czasu zaskoczyć mnie takimi niedrogimi cudeńkami. Wtedy kupuję je bez opamiętania.
Barwniki i aromaty: Jednych
i drugich staram się używać z umiarem. Jeśli chodzi o aromaty to
zdecydowanie wybieram te ogólnodostępne, w płynie. Z barwnikami jest
więcej zabawy, bo trzeba samemu sprawdzić, które najbardziej nam pasują.
Ja do kremów, lukrów i figurek (marcepanowych i z lukru plastycznego)
wolę barwniki w proszku. Trzeba nauczyć się je dozować, bo dają bardzo
intensywny kolor (zobaczcie na moich mini oponkach),
nawet wtedy gdy dosypiemy małą szczyptę. Dodatkowo barwniki w proszku
można z łatwością zamienić w farbki (i np. malować figurki cukrowe już
po ulepieniu), wystarczy rozpuścić odrobinę barwnika w małej łyżeczce
alkoholu. Te w płynie ułatwiają osiągnięcie kremów w pastelowych
kolorach. Intensywnie barwią chyba tylko napoje i drinki. Zupełnie
zrezygnowałam z barwników w spray'u i żelu. Barwniki nie są dostępne na
polskich półkach sklepowych (przynajmniej ja się nie spotkałam), dlatego
zaopatruję się w nie wyłącznie w internecie i sporadycznie w
krakowskich hurtowniach cukierniczych (ale mają dużo wyższe ceny).
Używam też cukrowych pisaków (chociaż uważam, że trudno się nimi operuje) i jadalnego markera, który za grosze kupiłam sobie w Anglii (w Polsce ciągle drogi i mało osiągalny) - sprawdza się doskonale na płaskich powierzchniach, zarówno z marcepanu jak i lukru czy czekolady.
Babeczki najbardziej lubię za to, że w ich dekorowaniu nie trzeba mieć talentu plastycznego - wystarczy wyobraźnia! Mam nadzieję, że mój wpis zainspiruje Cię do poszukiwania nowych sposobów na upiększenie swoich wypieków. A może zdradzisz mi jakiś swój patent?
Używam też cukrowych pisaków (chociaż uważam, że trudno się nimi operuje) i jadalnego markera, który za grosze kupiłam sobie w Anglii (w Polsce ciągle drogi i mało osiągalny) - sprawdza się doskonale na płaskich powierzchniach, zarówno z marcepanu jak i lukru czy czekolady.
Babeczki najbardziej lubię za to, że w ich dekorowaniu nie trzeba mieć talentu plastycznego - wystarczy wyobraźnia! Mam nadzieję, że mój wpis zainspiruje Cię do poszukiwania nowych sposobów na upiększenie swoich wypieków. A może zdradzisz mi jakiś swój patent?
0 komentarze:
Prześlij komentarz