Granat...
mhmm.. zapamiętałam go jako kwaśny owoc, którego sok idealnie
komponował się z herbatą. Jest też w mojej głowie kolejnym, po
bakłażanie, smakiem Turcji. W ostatnich dniach łatwo kupić te owoce w
prawie każdym większym sklepie - ceny wahają się od 10 zł za kilogram po
2 zł za sztukę.
Na paru blogach widziałam ten deser w wersji "Granat
pod kruszonką", zrobiłam go po swojemu, w trochę innej wersji. Jest
więcej kruchego ciasta, granat jest słodszy, ale nie zrezygnowałam z
kruszonki. Posmakuje wszystkim, którzy nie stronią od szarlotki -
kwaskowate wnętrze zneutralizowane przez słodkie kruche ciasto. Moim
zdaniem wyszło pysznie!
SKŁADNIKI:
na 4 duże ramekiny:
- 2 średnie granaty, moje ważyły ok. 300 g każdy
- 4 małe łyżeczki cukru
na ciasto:
- pół szklanki mąki
- 1/3 kostki masła
- żółtko
- 2 łyżki cukru
PRZYGOTOWANIE:
Zaczynam od ciasta. Z kruchym jest tak, że każdy musi znaleźć swój ulubiony przepis i proporcje na nie. Takie są moje - sprawdzone jako spody do różnych ciast, jako kruszonka, ale niekoniecznie nadaje się na ciasteczka. Kroję masło na mniejsze kawałki, rozbijam jajko oddzielając żółtko od białka. Na blacie (ciągle nie mam stolnicy!) mieszam mąkę, pokrojone masło, żółtko i cukier. Wyrabiam na jednolite ciasto, ale staram się robić to jak najkrócej (podobno długo wyrabiane kruche stanie się gumowe). Można użyć miksera, ale ja nie jestem do tego przekonana. Kiedy mam już jedną wielką kulę żółtego ciasta dzielę je na 6 takich samych, mniejszych kulek i wkładam na pół godziny do lodówki.
W tym czasie zajmę się granatem. Owoc kroję na pół albo na ćwiartki i wyciągam wszystkie małe ciemnoczerwone kuleczki. Zajmie Wam to trochę czasu, bo razem z nimi będą próbowały przemycić się jasnożółte błony. Nie po to jednak kupiłam granaty, żeby jakieś błony zaczynały wojnę podjazdową :) Wszystkie je usuwam.
Ciasto już się ochłodziło, więc wyciągam je z lodówki. W związku z tym zaczynam też rozgrzewać piekarnik. 180ºC z termoobiegiem.
Wracam do ciasta. Dwie kulki odkładam na bok. Pozostałe cztery kolejno rozwałkowuję na okrągłe, cienkie (ok. 3mm) placki. Teraz każdy przekładam do ramekina tak by ciasto przykryło spód i ścianki - palcami formuje jeszcze ostateczną formę. Wiadomo, że gdzieś ciasta zabraknie, a gdzieś będzie go za dużo. Efekt ma być taki, że cały ramekin jest oblepiony kruchym ciastem. Teraz do środka foremek nakładam wydrążone wnętrze granatów, na górę sypię po jednej łyżeczce cukru (u mnie był trzcinowy, ale biały też będzie dobry). Zostały jeszcze dwie kulki kruchego ciasta, na tarce ścieram je nad ramekinami - z tego zrobi się kruszonka.
Wszystko wkładam do rozgrzanego piekarnika, zmieniając jego ustawienia na grzanie od dołu. Tak piekę przez ok. 10-15 minut (patrzę czy ciasto na ściankach zaczęło się rumienić) i wtedy ponownie zmieniam na termoobieg lub grzanie z dwóch stron na kolejne 10 minut.
Podaję, kiedy ramekiny lekko przestygną, ale zawsze na ciepło.
Smacznego!
0 komentarze:
Prześlij komentarz