Jak uczyłam się dekorować babeczki?


Parę dni temu udało mi się obronić na studiach, więc z tej okazji postanowiłam sprawić sobie prezent. Znalazłam ogłoszenie o warsztatach dekorowania babeczek. Choć muffiny i różnego rodzaju cupcakes goszczą w moim domu bardzo często, ciągle są rzeczy, z którymi sobie zwyczajnie nie radzę. A nawet jest ich sporo. Czy mogłam odpuścić sobie taką okazję? Nie. W dodatku namówiłam też Dżustę z bloga Om nom nom. Poszłyśmy więc razem. 

Okazało się, że w Krakowie taki krótki kurs organizuje sklep z akcesoriami do babeczek i tortów - Beetlebits. Nie wiedziałam nawet o jego istnieniu, tzn. widziałam ich stronę internetową, ale nie wiedziałam, że mają także sklep stacjonarny. W dodatku okazało się, że taki cudowny sklep mieści się na jednej z najbardziej reprezentacyjnych ulic miasta - Floriańskiej.

Ale po kolei... Znałam adres, a i tak nie było łatwo trafić. Sklepik jest maleńki i schowany w bramie. W dodatku sąsiaduje ze sklepem hip-hopowym i paroma innymi zupełnie kontrastującymi sąsiadami. Dżusta była jednak czujna i udało się! Jesteśmy w środku. Przywitały nas pozostałe uczestniczki kursu (cztery sztuki) i dwie bardzo sympatyczne właścicielki sklepu. Warsztaty prowadziła Zuza.

Całe zamieszanie odbywało się na niewielkiej, ale uroczej antresoli. Urządzona w pastelowych kolorach, pełna posypek, maczków, perełek zapraszała do dekorowania. Miała jednak jedną zasadniczą wadę, było tam naprawdę gorąco. Zuza robiła jednak co mogła by zapewnić nam i babeczkom temperaturowy komfort. 


Zaczęłyśmy od krótkiego wykładu teoretycznego. Czym jest icing, jakie kremy sprawdzają się najlepiej, które babeczki są najlepsze jeśli przyrządzamy je w dużych ilościach? Wszystko w swobodnej, domowej atmosferze. Nie trwało to jednak długo, bo przeszłyśmy do działania. Przygotowałyśmy wspólnymi siłami dwa kremy - jeden na bazie mascarpone, a drugi maślany. Od razu zaczęło się barwienie. Jak przy wszystkich czynnościach Zuza najpierw pokazywała, a potem my powtarzałyśmy. Jednak jak to w gronie kobiet, każda chciała inny kolor kremu. Ostatecznie z zamierzonych przez Zuzę dwóch, powstały trzy - zielony, niebieski i różowy. Poszłyśmy więc w klasykę. 

Gdy kremy się chłodziły zajęłyśmy się lukrem plastycznym. Wycinałyśmy, oblepiałyśmy babeczki. Przy okazji dowiedziałyśmy się jaki wałek jest najlepszy, czym podsypywać masę, w jaki sposób używać wykrawaczek, czy warto robić masę samodzielnie, a także jak i czym malować już gotowe figurki? Każda mogła dekorować babeczki według swojego pomysłu. Nie było to najłatwiejsze, bo w takim momencie w głowie jest... pustka :) 

Pierwszy wpadł mi do głowy Elmo (pod wpływem tych ostatnio pieczonych), następną babeczkę ozdobiłam serduszkami z wykrawaczki, a na końcu ulepiłam też biedronkę, którą postanowiłam umieścić na zielonym kremie. Gdy każda z nas skończyła zabawę z lukrem, Zuza przeszła do kremów. Opowiadała o rękawach cukierniczych, tylkach - tym, które wybierać a których nie. Pokazywała najczęstsze błędy przy kremowaniu. Podrzuciła też pomysł na bardzo efektowną, choć szybką dekorację. Tak powstała babeczka-jabłko. Później tradycyjnie same przeszłyśmy do akcji.


Na szczęście nie było wojny o kremy i posypki, bo było ich pod dostatkiem. No dobra, może zrobiłyśmy trochę za mało kremu, ale udało się znaleźć kompromis tak by każda z nas była zadowolona. Wszystko trwało ok. 2 godzin, bo temperatura determinowała nas do działania. Było tak ciepło, że kremy uparcie chciały popływać. Walczyłyśmy jednak wszystkimi siłami i udało się osiągnąć zadowalające efekty.

Żeby było jasne. Wpis nie jest sponsorowany. Warsztaty kosztowały mnie 55 złotych. Czy było warto? Jedni byliby zachwyceni, inni - bardzo obeznani w sztuce dekoracji cukierniczej - zawiedzeni. Mi się podobało. Po prostu. Dla bardziej zaawansowanych są też warsztaty II stopnia, na które być może także się wybiorę.

Przytaszczyłam do domu pięć własnoręcznie wykonanych babeczek, z czego cztery zapakowane w przeurocze pudełko przypominające domek. Do tego każda z nas dostała certyfikat ukończenia kursu I stopnia i 10% zniżki na zakupy w sklepie. A jest co kupować... Formy, tylki, papilotki (te twarde sprzedawane są nawet na sztuki!), brokaty, barwniki, posypki, pudełka, tasiemki - prawdziwe dekoracyjne królestwo. Może ceny nie są konkurencyjne z allegro, ale za to można kupić coś od razu, bez czekania, wcześniej podotykać, poradzić się. Dziewczyny z Beetlebits dbają o jakość, estetykę i różnorodność. I nie trzeba kupować hurtowo jak w internecie. 





0 komentarze:

Prześlij komentarz

 

Popularne posty

Reklama

Podążaj za widelcem

Polecam

Durszlak.pl
Mikser Kulinarny - przepisy kulinarne i wyszukiwarka przepisów
Odszukaj.com - przepisy kulinarne