Mój (czyli blogowy) instagram dopiero się rozkręca. Właściwie trudno to nazwać w ogóle jakimś postępem, ale spodobało mi się, że z tą garstką obserwujących mnie osób mogę dzielić się na bieżąco zarówno jedzeniem, jak i podróżami, które otaczają mnie w życiu. Ba, czasem nawet swoją przebrzydłą buźkę pokażę ;)
Wiele rzeczy, które spotykam na swojej drodze nie nadają się na osobny wpis na bloga. Czasem po prostu nie mam ze sobą aparatu, by coś uwiecznić w odpowiedniej jakości. Pstryknięta telefonem fotka może wylądować tam, gdzie nikogo nie będzie razić. Z przyjemnością też zaglądam do starszych zdjęć, niezła baza wspomnień ten Instagram.
Postanowiłam, co miesiąc robić podsumowanie tego, co w ostatnich 30 (czasem 31) dniach udało się wplątać w moje życie. Lipiec obfitował w lody, upały, długie leniwe dni, zimne morze, a nawet... łyżwy. Urlop sprawił, że wśród moich zdjęć pojawiły się także gołe stopy, mrożona czekolada i moje urodzinowe prezenty. To był naprawdę cudny miesiąc.
Wszystkie zdjęcia możecie zobaczyć TUTAJ.
Jak się uda to zrobię Widelcowi krótką powtórkę z lipca pod koniec sierpnia :)
OdpowiedzUsuń