Trochę z opóźnieniem, ale jest podsumowanie minionego miesiąca. Październik upłynął pod znakiem remontu kuchni. Wierzcie mi, jeśli przyjdzie Wam to do głowy, to lepiej usiądźcie i poczekajcie aż Wam przejdzie. Tak w skrócie: kuchnia miała być gotowa i działająca w tym tygodniu, a z fabryki nie wyjechały jeszcze meble, zlewu nawet nie wybrałam, ale mam za to relingi, lampę i prywatną sodomę z gomorą razem wzięte. Póki co nie odpinam też od kluczy noża do tapet ani metra w wersji mini.
Panna K. się przeprowadzała, więc targałyśmy pudła tam i z powrotem, z auta do auta, z mieszkania i do mieszkania. Ona pakowała, ja pilnowałam by nie padła z głodu, ale w zamian przez zasiedzenie przejęłam parę bieżników, serwetek, lampki i latarenki.
Przyjechała paczka z Niemiec, a wyjechały worki z gruzem. Listonosz przyniósł gwiazdki MilkyWay'a, a jesień nieoczekiwaną poprawę pogody. Było mnóstwo gorącej czekolady, słońca i śmiechu. Po prostu hossa.
Wszystkie październikowe zdjęcia znajdziecie na widelcowym Instagramie i Facebooku.
A co Wy najchętniej czytaliście w październiku?
Miesiąc turbo wyzwań i to nie z Panią Chodakowską. Było bosko acz intensywnie. Myślę, że obok tytułu kuchmistrza możesz spokojnie przyjąć tytuł najlepszej przyjaciółki stulecia.
OdpowiedzUsuń