Dzieci wprowadzać nie wolno!


Kurczak w panierce kokosowej dostałam na tak gorącym półmisku, że podobną ilość pary ostatnio widziałam tylko w saunie. Nóż wchodzi w mięso, jakby dzierżony byl przez wprawną rękę seryjnego zabójcy. W nozdrzach poczułam intensywny, acz przyjemny zapach słodkiego sosu, który skwierczy na spodzie mojej solidnej porcji. Jest idealnie. Cudownie. I wtedy rozlega się przeraźliwy dziecięcy krzyk...

Ja wiem. Twoje dziecko jest spokojne, dobrze wychowane i gdy dostanie do ręki puzzle, będzie kochać je miłością szczerą. Co prawda jeszcze jeździ w wózku, ślepia otwiera głównie z dwóch powodów, a jeden z nich nie jest najlepszym tematem obok rozprawy o jedzeniu, ale wiem, że na pewno jest cudowne. Niestety nie wszystkie dzieci są takie idealnie, więc zanim wylejesz na mnie swoje matczyne frustracje pomyśl. Przypomnij sobie, jak to było nie mieć dzieci. I pragnąć czasem chwili spokoju. 

Ostatnio coraz więcej restauracji wychodzi naprzeciw młodym matkom. Tworzą osobne menu, specjalne kąciki pełne zabawek, dokupują wyższe krzesełka. Nie patrzą krzywo, gdy zbuntowany maluch zrzuci marchewkę na obrus, a i pierś można śmiało wystawić, jeśli piskle karmione jest jeszcze tylko z ciała mamy. 

Skoro są takie lokale, które przed mamami rozkładają czerwone dywany, to skąd to wielkie oburzenie na pomysł miejsc wolnych od dzieci? To jak z nałogowcami - jedne sale są dla palących, inne nie. Jedni chcą przyjść z dzieckiem do restuaracji i mają do tego święte prawo, a inni chcą pomiziać się po ręce z ukochanym, bez kwilenia potomstwa obcych ludzi - zwłaszcza gdy własnego jeszcze nie planują. 

Strefy bez dzieci to świeży pomysł w naszym kraju, ale od wielu lat stosowany w hotelach i restauracjach na świecie. Wytłumaczcie mi czemu Was tak oburza? Kiedy jadłam tego mojego cudownego kurczaka zrozumiałam, że to pomysł lepszy niż mogłoby się wydawać. Choć nie mam nic do dzieci, a z wykształcenia to nawet powinnam je kochać, to nieustanny, nieuzasadniony krzyk i płacz przez dobre 30 minut był nie do zniesienia. Rodzice mieli to gdzieś, bo przecież przyszli odpocząć. W przeciwieństwie do mnie... bo ja to chyba przyszłam się tam zmęczyć. 

Chyba, bo nie jestem pewna czy taki był mój cel. Niestety przypadkiem go osiągnęłam. 





3 komentarze:

  1. w 100% zgadzam się. ostatnio czytałam artykuł o podobnej tematyce i oczywiście w komentarzach było sporo bólu dupy (inaczej nie mogę tego określić) matek Polek. Do restauracji przychodzę, aby spotkać się ze znajomymi i przyjemnie spędzić czas, a nie wysłuchiwać krzyków dzieci. Najgorzej, jak rodzice nie są w stanie upilnować dziecka (czyt. nie chce im się) i dziecko samowolnie hasa po sali. A jak wpadnie na kelnera i obleje się zupą, to oczywiście wina restauracji

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pierwszym roku studiów pracowałam w restauracji i nigdy nie zapomnę, jaki taniec hula musiałam odtańczyć z talerzami, gdy przez dobrą godzinę dziecko dwójki gości biegało po sali za zdalnie sterowanym samochodem :)

      Stare czasy, ale może teraz dzięki temu trochę inaczej spoglądam na młodocianych w takich miejscach.

      Usuń
  2. Jako pedagog powinnam być święcie oburzona. Jak to, dlaczego rodzice mają być ograniczani w możliwości korzystania z miejsc publicznych, dlaczego ich dzieci mają być ograniczane w poznawaniu środowiska. Ale prawda jest taka, że mimo iż kocham dzieci, bo sama z nimi pracuję, to jestem całym sercem za takimi miejscami. Są dzieci grzeczne jak aniołki, siedzą w restauracjach w swoich wysokich krzesełkach i maziają w ciszy po swoim talerzu lilipucimi łapkami. Ale są też małe diabły, które mają na stałe zamontowaną syrenę alarmową w gardle. Ja przyszłam zjeść, odpocząć, a nie poddawać się wrażeniom mocno akustycznym...Fajnie, że IKEA jest miejscem w pełni dostosowanym dla rodzin z dziećmi, ale ludzie też zaczynają to miejsce traktować jak przedszkole lub żłobek. Boisz się rozjechać wózkiem pełzające pod nogami dzieciaki, a o spokojnej i miłej atmosferze w restauracji IKEA mowy być nie może. Kolejnym problemem dla mnie są wszędobylskie karmiące piersi. Nie mówię o mamach, które robią to dyskretnie, zakrywając się chociaż pieluszką, ale o walczących matkach-lwicach, które prezentują swe biusty całej restauracji...szkoda, że jeszcze nie proponują kapki mleka do kawy innym klientom restauracji lub kawiarni... Wszystko jest dla ludzi, w tym i dla dzieci, ale błagam, szanujmy się wzajemnie i mamy, popatrzcie też czasem na swoje dzieci z innej perspektywy, że zwyczajnie mogą komuś przeszkadzać

    OdpowiedzUsuń

 

Popularne posty

Reklama

Podążaj za widelcem

Polecam

Durszlak.pl
Mikser Kulinarny - przepisy kulinarne i wyszukiwarka przepisów
Odszukaj.com - przepisy kulinarne