Dopiero wczoraj ujawniono, czym prezydent Obama zostanie uraczony podczas kolacji w Polsce. Dziś znamy już wszystkie szczegóły, łącznie z rodzajem porcelany i paroma innymi drobiazgami. Wieczorny posiłek przygotuje jeden z najbardziej rozpoznawalnych polskich szefów kuchni - Wojciech Modest Amaro.
Nie zdziwiło mnie to szczególnie, bo jest go ostatnio pełno wszędzie. Nawet ja zdążyłam już o nim napisać przy okazji opinii o pierwszym odcinku Hell's Kitchen (czytaj: Hell's Kitchen, czyli piekielna... żenada). Wypłynął na fali Top Chefa, pierwszej i jedynej gwiazdki Michelina i chwała mu za to. Nie ma co zazdrościć, można podziwiać, ale na pewno trzeba się przyglądać.
Jak zdradzają media Amaro miał pełną dowolność w doborze menu, a o fakcie goszczenia Obamy w swoim Atelier, dowiedział się dwa miesiące temu. Wiadomo, że bardzo pieczołowicie przygotował się do tej wizyty - zebrał informacje ile osób nie je mięsa i jakie są preferencje kulinarne gości. Sam w rozmowie z tvn24.pl przyznał, że to dla niego duży zaszczyt, ale nie ma wątpliwości, że jego kuchnia zaprezentuje się z najlepszej strony.
A co słynny szef kuchni wybrał dla honorowych gości? Chłodnik z truskawkami, szparagami i szczawiem, pieczywo z czarnuszką i palonym sianem łąkowym, polska jagnięcina z kaszą gryczaną, karmelizowaną maślanką (rany! jak się karmelizuje maślankę?!) i olejem z dzikiego czosnku. Do tego szparagi z młodym bobem i pieczony seler w trawie żubrowej. Na deser do wyboru polskie truskawki i czereśnie z syropem z bzu udekorowane makami albo lody pietruszkowe, z których na konferencji prasowej (jeszcze w USA) żartował Obama.
Co mi się podoba? Chwała Amaro za to, że poszedł w polskie produkty. Jagnięcinę, truskawki, maślankę itd. Menu jest dosyć wymyślne, brzmi jak z opisów przyrody u Orzeszkowej w Nad Niemnem, ale już taka jest specyfika drogich i "światowych" kuchni. Cieszę się, bo pod względem kulinarnym, Polska naprawdę nie ma się czego wstydzić. Dobrze, że nikt nie wpadł na genialny pomysł, by karmić Obamę amerykańskimi przysmakami.
A czym ja nakarmiłabym prezydenta? Hmmmm... ruskie na talerzu mogłyby mieć bardzo symboliczny wymiar ;)
0 komentarze:
Prześlij komentarz