Dzień powinno zaczynać się od solidnego śniadania. Nie udaję, że codziennie wstaję wcześniej, by przygotować sobie cały stół pyszności. Jestem śpiochem i z łatwością rezygnuję ze śniadania, chociaż potem zazwyczaj tego żałuję.
Kiedy jednak wiem, że szykuje się dzień pełen wrażeń, a czasu na jedzenie prawie nie będzie, to serwuję sobie rano coś porządnego, ale nie wymagającego ani dużych przygotowań, ani zbyt wiele czasu na sprzątanie. Wśród tych potraw jest przede wszystkim omlet - pełny dodatków, puszysty, którego zostawiam na patelni a w tym czasie pakuję torebkę ;)
Jeśli dobrze kojarzę, to omlet przybył do nas z Francji. Jeśli się mylę, dajcie mi znać w komentarzu.
SKŁADNIKI:
na 2 omlety
- 4 jajka
- 3 plasterki wędliny
- mała cebula
- pomidor
- 3 plasterki sera żółtego
- 2 rzodkiewki
- pół łyżki oliwy lub oleju
- przyprawy: sól i pieprz
PRZYGOTOWANIE:
Wszystkie dodatki kroję w drobną kostkę. Na patelni rozgrzewam oliwę, wrzucam na nią cebulę, szynkę i rzodkiewkę i czekam aż troszkę się podsmażą. W tym czasie rozbijam jajka do małej miski, roztrzepuję je bardzo dokładnie, dodaję ser, pomidora i przyprawy. Podsmażony farsz dokładam do jajek, jeszcze raz mieszam i wylewam wszystko na patelnię.
Zostawiam na małym ogniu, aż zobaczę, że spód omleta porządnie się ściął. Obracam za pomocą drewnianej szpatułki (a czasem wspieram się też widelcem) i obsmażam dosłownie kilkadziesiąt sekund jeszcze z drugiej strony. Ściągam, jem w biegu i lecę "na miasto" ;)
Zróbcie sobie. Tylko ostrzegam, uzależnia.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz