czwartek, 27 lutego 2014

Anglia na widelcu cz.2


Wróciłam! Skończyło się wakacjowanie w środku zimy i jak to zwykle po powrocie do kraju mam wrażenie, że nikt się tu nie uśmiecha. Na szczęście Anglia nastroiła mnie bardzo pozytywnie, zdobyłam co najmniej kilkanaście nowych przepisów - niektóre bardzo zaskakujące - i ruszam do kulinarnego boju. Nie spodziewałam się też, że zrobię aż tak pokaźne zakupy. Było by ich 3 razy tyle, gdyby nie to, że moja walizka nie jest bez dna - niestety. 
 
Ogłaszam jednak wszem i wobec, że Anglia jest rajem dla wszystkich, którzy kochają piec i zajadać się słodyczami. Dlaczego? W porównaniu do polskich cen angielskie produkty wypadają niezwykle tanio. Na wszystko co widzicie na zdjęciu (+ pisak spożywczy czarny) wydałam mniej niż 50 złotych, a mam w zamian 350 dużych foremek na muffinki (i to w zebrę, panterkę, kropki, buty, bałwanki i piratów, których próżno szukać na sklepowych półkach w Polsce), silikonową formę na 12 małych pierniczkowych ciastek lub czekoladek, 24 silikonowe pojedyncze foremki na czekoladki w kształcie gwiazdek, serduszek, kwadratów, kół i rombów, a także wcześniej wspomniany jadalny czarny pisak dwustronny (cienka i gruba końcówka). 

Na koniec zaserwowałam sobie słodkości czyli paczkę mini pianek marshmallows (w Polsce dostępnych tylko w dużej wersji), dwie paczki żelek - jedne w kształcie żył i tętnic (obrzydliwe w wyglądzie, pyszne w smaku), drugie w kształtach brytyjskich (Big Ben, czajniczek na herbatę, buldog, gwardzista) i magiczne gwiazdki Milky Way'a zupełnie wycofane z polskiej produkcji. O te ostatnie martwiłam się najbardziej, bo nie chciałam, żeby w samolocie zamieniły się na gwiezdny pył. 

Gdyby ktoś wybierał się do Anglii warto zostawić naprawdę sporo miejsca w walizce i zaglądnąć do sklepów typu "wszystko za funta" lub sieci TK Maxx. Znajdziecie tam absolutnie wszystko. Nie ukrywam, że kusiły mnie jeszcze formy do pieczenia, których było od groma, ale niestety okazały się za ciężkie, żeby je wozić. Ubolewam nad tym do tej pory.

Nie mówiąc już o setkach innych produktów, których chciałabym spróbować, a nie mogłam ich przywieźć z różnych względów np. przez przepisy celne. Wśród nich mogę wymienić barwniki spożywcze (w żelu, proszku i płynie - w Polsce wciąż dostępne tylko w internecie), gotowe kremy do cupcake'ów (w aerozolu takim jak u nas bita śmietana), gotowe lukry i masy marcepanowe w kilkunastu kolorach, wszelkie mieszanki do lukru królewskiego i innych ozdobniczych rzeczy. Nie mogę też zrozumieć czemu nie ma ich w naszym kraju skoro produkuje je Dr. Oetker i w Anglii nie trzeba ich specjalnie szukać, bo stoją na półkach w każdym Tesco. 

Polecam więc wszystkim pieczenioholikom krótki wypad do Anglii. Wiem, że można złapać tanie loty - nawet po kilkanaście złotych w jedną stronę.
Jeśli jednak nie będzie Wam dane wylądować w Zjednoczonym Królestwie nie martwcie się. Jak zwykle postaram się wszystko przenieść na polskie realia, bez konieczności odprawy biletowo-paszportowej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz